Nieulotne - Recenzja

Najnowszy film Jacka Borcucha - "Nieulotne"  swoją światową premierę miał na tegorocznym Festiwalu Filmowym Sundance. To kolejny po „Wszystko co Kocham” film Borcucha który zwrócił uwagę selekcjonerów jednego z najważniejszych festiwali filmu niezależnego. Ależ ja byłam dumna idąc na tą projekcję, że polski film zakwalifikował się do konkursu! Niestety byłam nie tylko dumna ale i śpiąca. Była godzina 21:45. A droga na festiwal była długa, tego samego dnia przyleciałam do Salt Lake City i ponieważ na lotnisku musiałam być o 5 rano, to wiadomo, przed wylotem iść spać się już nie opłacało. Tak więc dla mnie ten dzień trwał już jakieś 36 godzin. 


„Tylko żeby nie zasnąć” (zaklinałam samą siebie). Było to realne niebezpieczeństwo bo na poprzednim filmie "Look of Love" trochę mi się już oczy kleiły,mimo, że sam film zdecydowanie do usypiających nie należał. Nagość, cekiny, ekscentryczna muzyka bombardowała z ekranu, była to w końcu historia Paula'a Raymond'a - założyciela odnoszącego wielki sukces teatru i klubu ze striptizem w Wielkiej Brytanii. Na szczęście dobre kino się zawsze obroni. Senność minęła, a na "Nieulotne" oka nie zmrużyłam ani na chwilę. Zresztą trzeba było patrzeć,bo ujęcia były piękne!

                                                                                                                                       fot. Michał Englert

Nieulotne to historia miłości między dwójką studentów. Miłości? Właściwie to raczej historia tego jak sobie radzić, gdy życie stawia nas w sytuacjach tak ciężkich i niespodziewanych, że nigdy nie bylibyśmy w stanie sobie nas w nich wyobrazić. Sytuacji, które rozgrywają się tylko w filmach. No właśnie, a co gdyby ten film, okazał się czyimś życiem? Karina (Magdalena Berus, Bejbi Blues) i Michał (Jakub Gierszał, Sala Samobójców; Yuma) poznają się w Hiszpanii. Słoneczne, beztroskie otoczenie, idealne do rozkwitu uczucia między dwojgiem młodych ludzi, jednym słowem sielanka, aż do momentu który zmienia wszystko…


I nawet wtedy gdy zostają przyparci do muru, gdy ich świat wywraca się do góry nogami, codzienne sytuacje nie dają taryfy ulgowej. Trzeba wstać, trzeba napisać pracę na studiach i zaliczyć egzamin, rozegrać ze swoją drużyną mecz siatkówki. Bo jaki jest wybór? Można się albo w takiej sytuacji w sobie zapaść, zabić albo można żyć dalej. A jeśli mamy jedno życie, to należałoby o nie zawalczyć. 


fot. Michał Englert

Magda Berus zrobiła na mnie jeszcze lepsze wrażenie niż w Bejbi Blues. Jej gra jest naturalna, lekka, prawdziwa. Czułam jej emocje, po prostu jej wierzyłam. Może dlatego, że jednak łatwiej było mi się utożsamić z bohaterką „Nieulotne” niż z Natalią z Bejbi Blues. Karina jest dziewczyną raczej mocno stąpającą po ziemi, dobrą studentką, bezwolnie wepchnięta w sytuację z którą nie jeden młody, wciąż pełen ideałów człowiek, by sobie nie poradził. Ideały? Wyobrażenia? To wszystko spada na dalszy plan. To nie "Efekt Motyla". Bohaterowie nie mogą cofnąć się w czasie by odwrócić tą jedną, decydującą o wszystkim sekundę. No właśnie, Nieulotne to film o chwili. O chwili, która jest w stanie zmienić wszystko. Nie z naszej winy. Nie z winy głównego bohatera. Bo momentu który ma wpłynąć na całe jego życie, nie można nazwać nawet decyzją, to raczej impuls, instynkt, zbieg okoliczności, a jego wypadkowa, cóż, z tym ciężarem później będzie sobie musiał radzić...





W roli drugoplanowej możemy również zobaczyć Juan'a Jose Ballesta, znanego z filmów takich jak:  
"4 piętro" czy "Złodzieje". 


Jak już wspominałam wczesniej, film zasługuje na uwagę ze względu na piękne ujęcia. Brawa należą się operatorowi - Michałowi Englertowi który dostał nagrodę w Sundance za najlepsze zdjęcia :)! Chyba więc warto zobaczyć rodzimy film który zyskał aprobatę nawet za oceanem. "Nieulotne" od dzisiaj w kinach! 

This entry was posted in ,,,,. Bookmark the permalink.

3 Responses to Nieulotne - Recenzja

  1. już nie mogę się doczekać aż zobaczę ten film ! :D

  2. GrażkaKa says:

    Gdy tylko zobaczyłam intrygujący zwiastun tego filmu to od razu wiedziałam, że na niego pójdę. Potem zobaczyłam konferencję prasową z Jackiem Borcuchem i już wiedziałam, że na niego nie pójdę. Rano przeczytałam Twoją recenzję i ...już jestem po filmie. Polecam.

  3. Anonimowy says:

    Mam bardzo mieszane uczucia, co do tego filmu, niestety.
    Bohaterowie wydają mi się mocno niedoszlifowani i nie chodzi mi tutaj o jakikolwiek stopień perfekcji, bowiem wiadomo, że idealny bohater, to bohater śmiertelnie nudny, ale wydają mi się nieposkładani, chaotyczni i tak jakby ich osobowościom brakowało elementów puzzli; jakby ktoś nie dokończył swojego dzieła tworząc ich od podstawy, a jeżeli to zrobił, to widzowi (a przynajmniej mnie) nie jest dane dostrzeżenie tego w wystarczającym stopniu.
    Tutaj w ogóle spore zdziwienie, bowiem oczekiwałam rozwinięcia filmu w stronę bohatera Gierszała, a otrzymałam coś zupełnie odwrotnego, co skutkowało w gwałtownym przeniesieniu narracji ze względu na POV oraz pozostawieniu jego postaci w cieniu ogólników. Tak jak ją zaczęłam czuć o wiele mocniej, tak jego nie czułam prawie w ogóle. (co rzadko mi się zdarza, bo - jak wiesz - ja i kobiety w filmach/książkach/serialach to kołtun niezgodności ;p)
    Ujęcia i plastyka krajobrazu ewidentnie ten film dla mnie uratowały. Ogólnie - pierwsze 30 minut (czy ile to było?), kiedy przebywają w Hiszpanii było zdecydowanie najlepsze z całego obrazu. Kontrast między okresem wakacji a szarością dnia codziennego w Krakowie był widoczny, ale tak bardzo mnie nie gryzł. Jestem wrażliwa na tego rodzaju takie ciepłe, miękkie... pociągające i beztroskie piękno, jakie widać w scenach, które rozgrywają się w Hiszpanii, więc nie jestem w stanie powiedzieć im 'nie'. Za to WIELKI plus! Poza tym, bądźmy szczerzy, pył upału unoszący się w powietrzu i Gierszał na starym motocyklu, którego sam doprowadził do stanu używalności? YES. <3
    Było w tym filmie parę absurdów, które rozłożyły dla mnie spójność obrazu. Postać ojca dziewczyny była histeryczna, a jego reakcja na jej ciążę? HAHAHA, gdyby tak wszyscy ojcowie reagowali! Postać dziewczyny była o niebo lepiej skonstruowana niż Gierszała, ale wciąż ten pewien kaprys Belrus odrzucał mnie od lubienia jej. Być może 'Bejbi Blues' zniszczyło we mnie możliwość docenienia jej w pełni, a być może jeszcze przede mną film, którym udowodni, że może kontrolować swoje lico bez wyzwalania we mnie uczucia, że ma jakąś wielką pretensję do świata. Po prostu, nie przepadam za jej mimiką.
    Ostatecznie dałam 5/10 na filmwebie i część mnie sądzi, iż i tak jest to na wyrost, natomiast druga część chciałaby dać więcej. Mając co do tego filmu bardzo wysokie oczekiwania zepsułam sobie tak naprawdę przyjemność z jego oglądania. Note to self: nigdy nie oczekuj zbyt wiele!

Leave a Reply