Archive for maja 2013

You should be here with me



Przed wjazdem do każdego parku jest taka budka, w której miły Pan lub Pani Ranger pobiera opłatę za wjazd. My wykupiłyśmy karnet, Annual Pass który dawał nam prawo wstępu do wszystkich Parków Narodowych, kosztuje 80$ za samochód i jest ważny przez rok więc jest to całkiem dobra cena.

Po pokazaniu karnetu dostaje się zawsze mapkę i gazetkę z informacjami  o tym jakie panują w parku warunki, środki ostrożności, najnowsze ogłoszenia i informacje o wydarzeniach. Warto przeglądać te gazetki, bo można się dowiedzieć z nich o np. spacerach z Rangerami.
Jeśli godziny będą wam pasować to koniecznie wybierzcie się na spotkanie z Rangerem, są naprawdę niesamowici! Widać, że kochają swoją pracę, sami nie zobaczymy tego co oni potrafią wyłapać swoim sprawnym okiem i przy okazji można dowiedzieć się bardzo ciekawych rzeczy :) My byłyśmy  np. na spacerze szlakiem niedźwiedzi w Yosemite :)


To był bardzo udany dzień :) Po drodze do Bryce Canyon zatrzymałyśmy się w Valley of Fire,  te wszystkie najróżniejsze skałki przysporzyły mi (nam) duuużo radochy! 

 Dziewczyny musiały mnie prawie stamtąd siła zabierać, ale w końcu ruszyłyśmy dalej...
Po drodze do Bryce Canyon, fajne klimatyczne sklepiki.

 A gdy już wreszcie dotarłyśmy - oj, widok nie zawiódł!

Posted in , , , , | 4 Comments

It's Vegas Baby!



Statua wolności, obok butelka coca-coli niemalże tej samej wielkości, nad miastem biegnie rollercoaster,w tle migocze wieża Eiffela, a pod nogami gwiazdki z Hollywood Boulevard. Coś mi się pomieszało? Nieee, witajcie w Las Vegas :) Królestwo kiczu, harmidru, beztroski i zabawy. Ciągle żywe i narzucające swoją jakże barwną osobowość miejsce. Ale jedno trzeba przyznać, że na impreze nadaje się idealnie :)


Chciałabym wam napisać coś jeszcze, ale jestem związana naczelną zasadą tego miasta: "What happens in Vegas - stays in Vegas" ("Co się wydarzyło w Vegas - zostaje w Vegas") więc, cóż - musicie użyć swojej wyobraźni :)

Niektórzy w Vegas tracą głowę, tatuaż "Las Vegas" na bicepsie jest tego najlepszym dowodem :P

Zajrzyj też na stronę na facebook'u, tam więcej się dzieje!

Posted in , , | 5 Comments

W drogę!

Przygoda z Chińską babeczką nie zniechęciła nas i z nowym zapałem ruszyłyśmy dalej :) Wybrałyśmy drogę numer 101 ciągnącą się wzdłuż wybrzeża, bo chociaż jest trochę dłuższa, to piękne widoki jakie można z niej podziwiać są zdecydowanie tego warte!


Takie przystanki miałyśmy po drodze :)

Gdy dojechałyśmy do Big Sur, widok był piękny, to prawda, ale...



 ...mnie tak naprawdę bardziej  zachwycił ten widok, kurs fotografii w takim miejscu? Marzenie! 



Posted in , , | 4 Comments

Santa Barbara


Naszym kolejnym przystankiem była Santa Barbara, przepiękne i klimatyczne miasteczko!
Podobno w ciągu roku akademickiego tętni życiem studenckim. Tak, chyba łatwo się domyślić jaki pomysł zaświtał mi w głowie ;)  Ale by było wspaniale tu studiować! 


W ostatniej chwili okazało się, że couchsurfer u którego miałyśmy przenocować jednak nie może nas do siebie przyjąć. Było już jakoś przed 20. Zastanawiałyśmy się nad spaniem na plaży, przymierzałyśmy się też do ławki:


W końcu postanowiłyśmy wysłać jeszcze parę desperackich wiadomości na couchsurfingu i o dziwo w ciągu godziny dostałyśmy aż 3 pozytywne odpowiedzi! Zdecydowałyśmy się na couchsurfera z Santa Maria który odpisał nam jako pierwszy i od razu ruszyłyśmy w drogę do niego.

Couchsurfer miał na imię Ben i oryginalnie pochodził z Australii, ale już od jakiegoś czasu mieszkał w USA. W jego pokoju mieściliśmy się dokładnie my, nasze materace i nic więcej ;)



Rano, gdy nasz couchsurfer pojechał już na uczelnie, my jeszcze szykowałyśmy się do wyjścia. W pewnym momencie pojawiła się chińska babeczka, która jak się okazało była właścicielka mieszkania i delikatnie rzecz mówiąc nie była zachwycona tym,że tam byłyśmy. Nagle zamknęła nam łazienkę  w której była cześć naszych rzeczy i nie było mowy, żeby nam je otworzyła żebyśmy mogły zabrać nasze rzeczy. Żadne tłumaczenia na nic się nie zdały, bo jedyne zdanie które wypowiadała to " You shoudn't be here" ("Nie powinno was tu być"). 

Filmik zaczyna się w momencie gdy już właściwie zrezygnowane chcemy  jechać dalej, aż nagle okazuje się, że Emilka zostawiła jeszcze w środku telefon...



Staram się, ale ciężko jest pisać posty w czasie podróży. Za to na facebook'u wrzucam częściej i więcej. Więc najlepszy sposób żeby być na bieżąco to polubić moją stronę na fb - tam więcej się dzieje :)

Posted in , , , | 1 Comment

poranek w Los Angeles

W Los Angeles jak chyba w większości miejsc z cieplejszym klimatem ludzie są trochę bardziej aktywni. My też wczułyśmy się w klimat i postanowiłyśmy aktywnie rozpocząć nasz drugi dzień w LA. Nasz host zabrał nas na poranną jogę na plaży :)


Przedstawiam (od lewej) Paulinę, Asię i Emilkę czyli moje współtowarzyszki w czasie wyprawy po zachodniej stronie USA i moje współlokatorki z Chicago, mieszkałyśmy razem w czasie drugiego semestru. Tutaj cały team w komplecie :) Jesteśmy w naszych koszulkach które dostałyśmy na uczelni w ramach akcji stress-free o której pisałam tutaj. Nasze wyjazdowe mundurki :P Idealnie pasują, bo nie ma nic lepszego na odstresowanie niż wyprawa do Kalifornii :) 


Okazało się,że joga to była tylko rozgrzewka, później zaczęła się cała seria ćwiczeń. Były najróżniejsze stacje: przysiady, pompki, brzuszki


A tak to wyglądało z góry, ludzie po kolei wykonywali ćwiczenia, przechodząc z jednej stacji do drugiej. 


A najlepsze jest to, że widziałyśmy delfiny  :) Skakały sobie nad wodą tak blisko, że spokojnie możnaby tam dopłynać :) Więc uważajcie podczas kąpieli w Oceanie :)


 

4 Comments