O uczciwości Balijczyków

Wyobraźcie sobie ,że wchodzicie do sklepu. Sięgacie po mleko. A tu Pani ekspedientka robiąc niewinną minkę rzuca wam cenę : 15 złotych. Jeśli jesteście jeszcze zaspani , to cóż macie pecha. Możliwe, że nawet nie zorientujecie się, że właśnie zostaliście naciągnięci. Ale jeśli wasze zmysły są w gotowości, to zaczyna się. Odwieczne targowanie.  Jeśli jesteś Bule – człowiekiem rasy białej, to stanie się to na Bali Twoją codziennością. Nie ma zmiłuj. Wieczna czujność. Po zapytaniu o cenę można zauważyć ten proces myślowy pojawiający się na ich twarzy  - „ aaaa, jaką by mu tu cenę wyjściową strzelić tym razem…”. No, bo przecież jesteś „biały” ,czyli musisz mieć pieniądze, nie zastanawiają się skąd. Wysoki stan konta uważają za nieodłączny atrybut jasnego koloru skóry.  Co więcej właściwie zawsze uważają, że jesteś z Australii i jakoś trudno im sobie wyobrazić, że polski przelicznik walut nie wypada już tak genialnie.





Okazuje się ,że nie można nawet do końca ufać urzędom. To zdjęcie świątecznej paczki którą wysłałam rodzince. Trochę słabo widać, ale można dojrzeć cenę w lewym dolnym rogu - 260 000 rupii. A poniżej kwitek z poczty na 395 300 rupii które zapłaciłam za wysłanie tej oto paczki. Pamiętam, że wychodziłam taka zadowolona, bo obiecali mi ,że paczka będzie szła 14 dni < o ja naiwna!> . Przesyłka dotarła do Polski po ponad 40 dniach. Podejrzewam, że policzyli mi za przesyłkę ekspresową, a wysłali wolną i różnicę zgarnęli sobie do kieszeni.




Najgorzej jest chyba w kantorach, zazwyczaj po/przy końcowym przeliczaniu próbują zręcznie zsunąć parę banknotów za kantorek. Zazwyczaj są na tyle bezczelni ,że gdy zwróci się im uwagę to po prostu nie chcą wymienić pieniędzy po uczciwym kursie. Często wolą nie wymienić wcale.
Przyznam,że ciągłe targowanie i stan wiecznej czujności w którym należałoby być był dla mnie po pewnym czasie bardzo męczący. Chociaż niektórzy uważają targowanie za prawdziwą sztukę, grę emocji, umiejętność wyczucia jak daleko można posunąć się w negocjacjach. Cóż, jeśli ktoś ma do tego dryg, trochę wytrwałości i podstawową znajomość języka to może czasem wytargować naprawdę dobrą cenę. Także można by rzec,że to raj dla spryciarzy. A jak ktoś się już zmęczy przekomarzankami zawsze można pójść do Tesco, tam ceny z góry ustalone, takie same dla wszystkich.

This entry was posted in . Bookmark the permalink.

6 Responses to O uczciwości Balijczyków

  1. Marta K says:

    Tak to już jest z pocztą i jak widać nie tylko polską .

  2. Natajka says:

    hahaha czytam Twoje kolejne komentarze i coraz większy banan mi się włącza:) dzięki! a stałym klientom do większych zamówień zwykle dorzucam jakieś gratisy;)

  3. Natajka says:

    napisz do mnie na maila, załatwimy to między sobą;) a skrzynkę z Colą chyba mogę zrobić, muszę tylko poszukać materiałów;)

  4. Mnie również zdziwiła cena nabiału, kiedy byłam w Singapurze, ale z drugiej strony ucieszyłam się, bo znalazłam tam żółty ser, który u nas nazywał się "Krówka śmieszka" i chyba wycofali go ze sprzedaży, a tam był i smak z dzieciństwa powrócił! :)

  5. Helena says:

    Cześć:)Nieźle piszesz;) mama mi wrzuciła Twój adres. Pzdr

  6. Justyna says:

    To ciągłe targowanie musi być bardzo męczące. Człowiek cały czas musi być czujny i gotowy do negocjacji, ale...duży bym dała za to aby móc w praktyce zobaczyć to o czym piszesz:-)

Leave a Reply