W Los Angeles jak chyba w większości miejsc z cieplejszym klimatem ludzie są trochę bardziej aktywni. My też wczułyśmy się w klimat i postanowiłyśmy aktywnie rozpocząć nasz drugi dzień w LA. Nasz host zabrał nas na poranną jogę na plaży :)
Przedstawiam (od lewej) Paulinę, Asię i Emilkę czyli moje współtowarzyszki w czasie wyprawy po zachodniej stronie USA i moje współlokatorki z Chicago, mieszkałyśmy razem w czasie drugiego semestru. Tutaj cały team w komplecie :) Jesteśmy w naszych koszulkach które dostałyśmy na uczelni w ramach akcji stress-free o której pisałam tutaj. Nasze wyjazdowe mundurki :P Idealnie pasują, bo nie ma nic lepszego na odstresowanie niż wyprawa do Kalifornii :)
Okazało się,że joga to była tylko rozgrzewka, później zaczęła się cała seria ćwiczeń. Były najróżniejsze stacje: przysiady, pompki, brzuszki
A tak to wyglądało z góry, ludzie po kolei wykonywali ćwiczenia, przechodząc z jednej stacji do drugiej.
A najlepsze jest to, że widziałyśmy delfiny :) Skakały sobie nad wodą tak blisko, że spokojnie możnaby tam dopłynać :) Więc uważajcie podczas kąpieli w Oceanie :)
Złapałaś mnie na hasło: DELFINY. <3 Yoga w sumie też spoko, ale z dwóch yoga i pilates, to chyba jednak to drugie bardziej mi przypadło do gustu.
Ale, ale!.. Ty już w Santa Barbara! Coś stamtąd może niedługo? ;)
Też czasami chcę mieć wieczne lato. Ach. Szczególnie po tak długiej zimie.
Hahah :) właściwie to właśnie dojechałam do San Francisco, ciężko mi pisać bloga w podróży, więc blog jest troche w tyle, ale na facebooku wszystko na bieżąco.
aaaaaaaaaaaa, joga na plaży! totalnie zazdroszczę jako fanka jogi i pilatesu, do tej pory uprawianych, niestety, tylko w pomieszczeniach :<
Basia ... Murmańska jest w Twierdzy Modlin.
www.baskamurmanska.pl